Biografie

Gdy się życie przewraca do góry nogami

Oceń książkę
Nie ma jeszcze głosów.
Proszę czekać...

Gdy się życie przewraca do góry nogamiPierwszym impulsem do spisania historii życia były dla mnie i mojego męża słowa pewnej pacjentki, która dzieliła ze mną szpitalną salę. Po wysłuchaniu mojej opowieści powiedziała:

– Gdybyś spisała to wszystko, co przeżyliście, pomogłoby to wielu ludziom.

Gdy podobne wyzwanie w krótkim czasie padło z ust wielu osób, zaczęłam trochę o tym myśleć, ale stale spychałam ten pomysł do podświadomości. Przecież ja nie umiem pisać. Mówić o tym, co przeżyłam, to tak, ale pisać? Gdy to rozważałam, przyszła mi na myśl Marika, która już kilka historii umiejętnie utrwaliła na papierze. Postanowiliśmy z mężem, że spróbujemy się z nią skontaktować i skorzystać z jej pomocy, jeśli się zgodzi. Przedarcie się samemu przez rynek jest trudne, ale udało się, Marika podjęła się tego zadania. My z mężem opowiadaliśmy, a ona swobodnie nadawała tej historii formę literacką. Dlatego zapewne nie wszystkie wątki będą nakreślone z bezwzględnie wiernym oddaniem szczegółów, zwłaszcza te sprzed ponad trzydziestu lat, o których pamięć powoli się zaciera. Celem powstania tej książki nie jest eksponowanie nas, chwalenie się – gdyż daleko nam do bohaterstwa. Wręcz przeciwnie, pragniemy wskazać na Tego, który w czasie trudnych problemów życiowych daje pokój i nadzieję. Chcemy również podziękować wszystkim ludziom z różnych kościołów w Czechach i w innych krajach, którzy od przeszło trzydziestu lat okazują nam troskę, wspierają nas modlitwami i podnoszą na duchu.

Fragment książki „Gdy się życie przewraca do góry nogami”:

W sierpniu 1977 roku wyszłam za Pavla Smilkę, syna nieformalnego kaznodziei zboru BJB5 w Brnie. Pavlowi został ostatni rok do uzyskania tytułu doktora medycyny. Ślub był cudowny, udzielił nam go mój tata w domu modlitwy przy ulicy Smetanovej w Brnie, a zjechali się tam bracia, siostry i przyjaciele z całego kraju. Przyszło również kilka znajomych z pracy, mimo że uczestnictwo w ślubie kościelnym oznaczało wówczas dla człowieka minus w opinii „wyżej”. Ja byłam śliczną, ubraną na biało panną młodą, a wszyscy mówili, że z nas to jest piękna para i że pasujemy do siebie. Wysocy, szczupli, młodzi, z wielką nadzieją na przyszłość.W podróż poślubną wyjechaliśmy na Słowację; spędziliśmy ją w zacisznej chacie w Górach Strażowskich i na górskich wędrówkach. W stan małżeński oboje weszliśmy czyści i niewinni, jak trzeba chrześcijanom, a niedługo później zaszłam w ciążę. Byłam przeszczęśliwa, zdawało mi się, że mam naprawdę wszystko.

Byłam zbyt pewna siebie? Nie wiem. Pyszna? Niektórzy by powiedzieli, że trochę tak. Bez wątpienia brakowało mi w tamtym czasie pokory. Ale to się miało jeszcze radykalnie zmienić…

Nigdy nie zapomnę dnia, w którym po pierwszych badaniach histologicznych zadzwoniłam na chirurgię i zapytałam o wyniki. Nie mieliśmy telefonu, dzwoniłam z mieszkania moich rodziców, a Pavel stał przy mnie.

– Pani Smilková, zapadła pani na rzadką i bardzo poważną chorobę. Na dalsze badania została pani skierowana na onkologię na Žlutý Kopec do pani doktor Ptáčkovéj.

Žlutý Kopec… W wyobrażeniach dwudziestotrzylatki Žlutý Kopec w Brnie oznaczał ołtarz śmierci.

Ilość stron: 112
Oprawa: miękka
Autor: Lydia i Pavel Smilkovi, Marie Frydrychova

Wydawca: Wydawnictwo CLC

Oceń książkę
Nie ma jeszcze głosów.
Proszę czekać...

Podobne wiadomości

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button