Życie chrześcijańskie

Sztuka mówienia NIE – Henry Cloud, John Townsend

Oceń książkę
Nie ma jeszcze głosów.
Proszę czekać...

Sztuka mówienia NIENikt nie lubi, by mu odmawiano. Nie jest bowiem łatwo zaakceptować odmowę pomocy, o którą prosimy, odmowę bliskości, odmowę przebaczenia. A jednak u podstaw każdej zdrowej relacji leży wolność odmowy lub sprzeciwu. Na odpowiedzialnym NIE zasadzają się nie tylko zdrowe relacje, lecz również dojrzałe charaktery.

Aby uchronić własne życie, musimy umieć mówić NIE. Wiele osób o wyrobionym poczuciu odpowiedzialności, pracując z ludźmi nieodpowiedzialnymi, ponosi konsekwencje niefrasobliwości swoich współpracowników. Nieustannie zastępują leniuchów i wybawiają ich z opresji, przez co w rezultacie same nie czerpią żadnej radości z tych relacji, a nawet korzyści z pracy. Pamiętajmy: żadna broń w arsenale manipulatora nie jest tak skuteczna, jak reakcje wywołujące poczucie winy.

Sztuka mówienia NIE pomoże rozpoznać techniki manipulacji i nauczy jak sobie radzić z osobami, które próbują innych oszukiwać i wykorzystywać. Pomoże nie tylko przejść własny program wytyczania osobistych granic wolności i niezależności, lecz nauczy również jak egzekwować od innych ludzi poszanowanie tych granic. Będziecie zdumieni, jak bardzo może się odmienić wasze życie, jak dużo prawdziwej radości możecie z niego czerpać i jakie pokłady satysfakcji można odnaleźć w życiu osobistym i zawodowym.

Dane książki:

Sztuka mówienia NIE
Autor: Henry Cloud, John Townsend
Data i miejsce wydania: Warszawa 2014
Format: 125 x 195 mm
Oprawa: miękka
Liczba stron: 352

Wydawca: Oficyna Wydawnicza Vocatio
ISBN: 978-83-7829-123-7

Fragment:

Przykłady granic

Granicą jest to wszystko, co pozwala człowiekowi odróżnić samego siebie od drugiego człowieka, rozpoznać, gdzie jego własna osoba zaczyna się i kończy. Oto kilka przykładów granic.

Skóra

Podstawową granicą, w której zawiera się człowiek, jest jego skóra. Pojęcie skóry bywa używane metaforycznie na określenie sytuacji pogwałcenia czyichś granic. Mówi się na przykład: „Zalazł mi za skórę”. Świadomość odrębności fizycznej to pierwszy etap uczenia się własnej odrębności od innych ludzi. Już małe dziecko rozumie, że jest kimś innym niż pieszcząca je matka lub ojciec.

Granica skóry zatrzymuje wewnątrz to, co dobre, i ochrania przed tym, co złe. Okrywając wszelkie wewnętrzne układy, chroni je przed rozsypaniem się. Daje odpór zarazkom. Jednocześnie są w niej otwory pozwalające przyjmować „dobro” (np. żywność) i wydalać „zło” (np. odpadowe produkty przemiany materii).

Ofiary przemocy fizycznej i seksualnej często mają zaburzone poczucie granic. Zbyt wcześnie doświadczyły, że skóra nie jest początkiem ich własności. Inny człowiek przekroczył bowiem tę granicę i uczynił to, na co miał ochotę. W rezultacie osobom w ten sposób poszkodowanym trudno w późniejszym życiu określić swoje granice.

Słowa

W świecie fizycznym granice oznaczone są w sposób fizyczny, namacalny. W świecie duchowym są one niewidoczne, ale można je określić za pomocą słów.

Podstawowym słowem-granicą jest NIE. Przez to słowo człowiek daje drugiemu poznać, że istnieje niezależnie od niego i że jest panem samego siebie. Świadome i jednoznaczne NIE i TAK to wątek przewijający się przez całą Biblię (por. np. Mt 5,37; Jk 5,12).

Nieto słowo oznaczające sprzeciw. Pismo Święte wyraźnie wskazuje, że w pewnych sytuacjach powinniśmy mówić ludziom, których kochamy: „Nie, takie postępowanie nie jest w porządku. Ja w tym nie wezmę udziału”. SłowoNIEspełnia także istotną rolę jako zapora przed nadużyciami. Biblia wielokrotnie wzywa nas do sprzeciwu wobec grzesznego traktowania nas przez innych (por. Mt 18,15-20).

Biblia ostrzega nas także przed dawaniem z żalem lub pod przymusem (por. 2 Kor 9,7). Ludzie o słabych granicach często nie potrafią powiedzieć NIE dominacji, naciskowi, żądaniom, a także – kiedy wymaga tego sytuacja – realnym potrzebom ze strony innych. Wydaje im się, że odmowa zagrozi ich relacji z daną osobą, więc biernie przystają na cudze warunki, choć w głębi duszy czują urazę. Nacisk nie zawsze musi pochodzić z zewnątrz. Czasami jest to wewnętrzne poczucie obowiązku. Człowiek, który nie potrafi ostać się wobec presji zewnętrznej lub wewnętrznej, stracił kontrolę nad swoją własnością i nie korzysta z owoców „panowania nad sobą”.

Słowa definiują także własność człowieka w relacjach z innymi ludźmi poprzez komunikowanie im uczuć, intencji czy niechęci. Trudno jest poznać czyjś zakres własności, jeśli nie zostanie on zwerbalizowany. Bóg komunikuje go tak samo, kiedy mówi: „To Mi się podoba, a to jest Mi wstrętne” albo: „Uczynię to, ale nie uczynię tego”. Słowa człowieka pomagają innym go zidentyfikować i zarysowują im jego sylwetkę. Zdanie: „Nie znoszę, jak na mnie krzyczysz!” jest jednoznaczną informacją o zasadach, których dana osoba trzyma się w relacjach z innymi, i ustala jasne reguły obowiązujące na jej terytorium.

Prawda

Poznanie prawdy o Bogu i zakresie Jego własności narzuca człowiekowi pewne ograniczenia, a jednocześnie wskazuje na granice u Boga. Uświadomienie sobie prawdy o niezmiennej rzeczywistości Bożej pomaga określić siebie w relacji ze Stwórcą. Kiedy Bóg mówi na przykład, że każdy będzie zbierał to, co zasieje (por. Ga 6,7), człowiek może się określić, albo uwzględniając tę prawdę – i uniknąć wielu problemów, albo ignorując ją – i tym samym narazić się na nieustanne cierpienie. Kto ma kontakt z Bożą prawdą, ten ma kontakt z rzeczywistością, a życie w zgodzie z rzeczywistością to zawsze życie najlepsze (por. Ps 119,2.45).

Istotą działania szatana jest zniekształcanie rzeczywistości. Przypomnijmy sobie kuszenie Ewy – polegało ono na zakwestionowaniu Bożych granic i Bożej prawdy. Konsekwencje okazały się katastrofalne.

Prawda zawsze niesie ze sobą bezpieczeństwo – czy to będzie prawda o Bogu, czy prawda o samym sobie. Wielu ludzi prowadzi chaotyczne, nieuporządkowane życie, nie respektując własnych granic i nie akceptując ani nie wyrażając sobą prawdy o tym, kim rzeczywiście są. Kto widzi siebie w prawdzie, ten osiąga ukazaną w Biblii integralność, czyli jedność bytu.

Dystans fizyczny

W Księdze Przysłów (22,3) czytamy, że rozważny zło widzii odwraca się.Czasami w zachowaniu integralności granic pomaga fizyczne zdystansowanie się od danej sytuacji. Musimy po prostu zregenerować swe siły fizyczne, emocjonalne czy duchowe po tym, gdy daliśmy z siebie wszystko, co dać mogliśmy. Jezus wielokrotnie postępował w ten sposób.

Niekiedy także usunięcie się jest konieczne, by oddalić od siebie niebezpieczeństwo i postawić zaporę złu. Biblia każe nam oddalić się od tych, którzy nas stale ranią i znaleźć dla siebie spokojne miejsce. Usunięcie się może wywołać u osoby opuszczonej poczucie straty, które niekiedy owocuje zmianą postępowania (por. Mt 18,17-18; 1 Kor 5,11-13).

W relacji, w której gwałcone są czyjeś prawa, często jedynym sposobem uzmysłowienia winowajcy realności granic drugiej strony jest stworzenie mu przestrzeni samotności aż do czasu, kiedy rzeczywiście będzie gotów stanąć wobec problemu. Pismo Święte opowiada się za takim ograniczeniem wspólnoty życia w imię „spętania zła”.

Czas

Dobrym sposobem na odzyskanie kontroli nad jakimś wymagającym ustanowienia granic aspektem życia może być również odseparowanie się na jakiś czas od określonej osoby czy przedsięwzięcia.

Takiego „urlopu” często potrzebują dorośli, którzy nie zdołali jeszcze duchowo i emocjonalnie odłączyć się od swoich rodziców. Spędziwszy całe swe dotychczasowe życie na „pieszczotach i szukaniu” (Koh 3,5-6), miewają trudności z rozluźnieniem uścisku i eliminowaniem nieaktualnych już form kontaktu. Potrzebują czasu na budowanie granic, które będą zaporą dla tych form, oraz czasu na tworzenie form nowych, a to można chwilowo odczuwać jako zerwanie z rodzicami. Jednak takie rozdzielenie wpływa zwykle bardzo korzystnie na wzajemne relacje.

Dystans emocjonalny

Dystans emocjonalny jest granicą ustanowioną tymczasowo dla stworzenia sercu przestrzeni przywracającej poczucie bezpieczeństwa. Nigdy nie powinna to być postawa permanentna. Ludzie, którzy pozostawali przez jakiś czas w relacjach nadwerężających ich emocjonalnie, potrzebują takiego bezpiecznego dystansu po to, by „odtajać” emocjonalnie. W związkach małżeńskich, gdzie jedna strona jest krzywdzona przez drugą, poszkodowany powinien oddalić się emocjonalnie od niewłaściwej relacji do czasu, aż winowajca zacznie sobie radzić ze swym problemem i stanie się bardziej godny zaufania.

Nie należy narażać się na razy i rozczarowania. Osoba poszkodowana w danym związku powinna odczekać do czasu, aż relacja ta przestanie być dla niej zagrożeniem, a partner dowiedzie, że rzeczywiście się zmienił. Wiele osób zbyt pochopnie gotowych jest zawierzyć znowu drugiemu w imię przebaczenia, nie upewniwszy się przedtem, czy naprawdę wydał on owoce godne nawrócenia (por. Łk 3,8). Zdawać się na łaskę winnego krzywdzących nas zachowań czy obciążonego nałogiem partnera bez stwierdzenia u niego rzeczywistej przemiany jest po prostu głupotą. Przebaczajmy, lecz strzeżmy naszych serc, dopóki nie poweźmiemy przekonania, że zaszły prawdziwe zmiany.

Inni ludzie

W ustanowieniu i utrzymaniu naszych granic jesteśmy zależni od innych. Ludzie wydani na pastwę cudzych nałogów, dominacji czy jakiejkolwiek formy przemocy przekonują się, że po latach „kochania za bardzo” mogą stworzyć w sobie właściwe granice jedynie z pomocą grupy. Tylko jej wsparcie daje im tyle siły, by po raz pierwszy w życiu powiedzieć NIE przemocy i dominacji.

Istnieją dwie przyczyny tego, że w budowaniu granic potrzebna jest pomoc innych ludzi. Pierwsza wynika z faktu, iż podstawową potrzebą każdego człowieka są związki międzyosobowe. Ludzie gotowi są wiele wycierpieć, aby utrzymać jakąś relację. W wielu wypadkach pozwalają się nawet krzywdzić, gdyż boją się, że wszelki sprzeciw będzie oznaczał zerwanie. Strach przed samotnością na długie lata więzi ludzi w bolesnych, raniących związkach. Obawiają się, że ustanowiwszy granice, nigdy już nie zaznają miłości.

Gdy jednak otworzą się na wsparcie ze strony innych ludzi, odkrywają, że krzywdziciel nie jest jedynym źródłem miłości na świecie. Znajdują wówczas siłę do ustanowienia granic, których potrzebują. Nie są już sami. Umacnia ich i ochrania Kościół – Ciało Chrystusa.

Potrzebujemy innych także ze względu na to wszystko, co sobą reprezentują i czego możemy się od nich nauczyć. Wielu ludziom wpojono pogląd, że granice są czymś niebiblijnym, podłym czy egoistycznym. Potrzebują oni dobrego, biblijnego wparcia ze strony innych ludzi, pomocy, która pozwoli im pozbyć się poczucia winy wywoływanego kłamliwym, pętającym przesłaniem starych „prawd”. Potrzebują tego, by przeprowadzić konieczne zmiany. Sposoby budowania granic we wszystkich podstawowych relacjach życiowych omówiono w II części niniejszej książki. Na razie poprzestańmy na stwierdzeniu, że granice nie powstają w próżni: ich budowanie zawsze wiąże się z siecią relacji wspomagających.

Konsekwencje

Naruszenie cudzej własności powoduje określone konsekwencje. Tablica z napisem „Wstęp wzbroniony” sugeruje zwykle ewentualność ścigania i karania tego, kto się do tego zakazu nie zastosuje. Pismo Święte wielokrotnie mówi o zasadzie konsekwencji, uprzedzając nas, że jeśli pójdziemy jedną drogą, stanie się to, a gdy wybierzemy inną – co innego.

Tak jak Biblia określa konsekwencje pewnych zachowań, tak i my winniśmy oprzeć swoje granice na realnej groźbie konsekwencji. Ileż małżeństw uniknęłoby rozpadu, gdyby jedna ze stron była konsekwentna i realizowała groźby w rodzaju: „Jeśli nie przestaniesz pić („wracać do domu o północy”, „bić mnie”, „wrzeszczeć na dzieci”), rozstaniemy się do czasu, aż się z tego wyleczysz”. Iluż nastolatków zupełnie zmieniłoby swoje postępowanie, gdyby rodzice nie rzucali słów na wiatr („Nie dam ci ani grosza, jeśli zrezygnujesz z tej pracy, nie znajdując sobie innej!” czy „Jeśli będziesz palił w tym domu marihuanę, to cię nie wpuszczę!”).

Święty Paweł bynajmniej nie żartuje, gdy w 2 Liście do Tesaloniczan (3,10) pisze, że ten, kto nie chce pracować, niech też nie je. Bóg nie pobłaża nieodpowiedzialnym. Głód jest konsekwencją lenistwa (por. Prz 16,26).

Konsekwencje są ostrymi kolcami na drutach naszych zasieków. One to uświadamiają innym szacunek, z jakim traktujemy samych siebie. Dzięki nim ludzie poznają, że wyznawane przez nas zasady są nam drogie i że zawsze jesteśmy gotowi stanąć w ich obronie.

(…)

Zakres naszych granic

Doskonałym modelem właściwych zachowań jest przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Bardzo dobrze ilustruje problematykę granic, wskazując, kiedy należy ich strzec, a kiedy trzeba je naruszyć. Wyobraźmy sobie, jak potoczyłyby się wydarzenia, gdyby Samarytanin był osobą pozbawioną sensownych granic.

Fabuła przypowieści jest ogólnie znana. Człowiek idący z Jerozolimy do Jerycha został napadnięty, obrabowany ze wszystkiego, pobity i na wpół żywy porzucony przez zbójców na skraju drogi. Przechodzili tamtędy i kapłan, i lewita, ale żaden z nich nie pospieszył mu z pomocą. Dopiero Samarytanin ulitował się nad nieszczęśnikiem, opatrzył mu rany, zawiózł do gospody i pielęgnował. Następnego dnia wręczył gospodarzowi pewną sumę i powiedział: — Miej o nim staranie, a jeśli więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał.

W tym miejscu odejdźmy od biblijnej narracji. Załóżmy, że poszkodowany budzi się w tym momencie i mówi:

— Co? Idziesz dalej?

— Tak. Mam coś do załatwienia w Jerychu.

— Przecież to egoizm z twojej strony! Zobacz, jak wyglądam! Nie będę miał tu z kim zamienić słowa! Jezus cię nigdy nie poda jako wzór! Zostawić mnie tutaj w takim stanie to niegodne chrześcijanina. Gdzie twoje „zaparcie się siebie”?

— Chyba masz rację — powiada Samarytanin. — To niezbyt ładnie zostawiać cię teraz samego. Chyba powinienem zrobić więcej. Zostanę tu jeszcze kilka dni.

Samarytanin zostaje więc jeszcze przez trzy dni w gospodzie, zabawia rannego rozmową i robi wszystko, aby podopieczny czuł się szczęśliwy i zadowolony. Trzeciego dnia wieczorem rozlega się pukanie i do pokoju gościnnego wchodzi posłaniec z wiadomością od wspólników Samarytanina w Jerychu: „Czekaliśmy, ile się dało i w końcu sprzedaliśmy wielbłądy komu innemu. Następne stado przypędzimy za pół roku”.

— Jak mogłeś zrobić mi coś takiego?! — krzyczy Samarytanin na rekonwalescenta, wymachując listem. — Zobacz, co się stało! Przez ciebie straciłem wielbłądy, których potrzebuję do prowadzenia interesu. Nie mam teraz transportu. To może oznaczać plajtę! Jak mogłeś wpakować mnie w taką sytuację?!

Tego rodzaju rozwój wypadków znamy być może z własnego doświadczenia. Bywa, że powodowani współczuciem otwieramy się na czyjeś potrzeby, a osoba, której pomagamy, wyciąga z nas więcej niż chcemy dać. Kończymy oburzeni lub zdenerwowani, bo pomagając nad miarę, musieliśmy zrezygnować z czegoś, na czym nam bardzo zależało. Albo może to my, chcąc czegoś od drugiej osoby, mamy zwyczaj naciskać aż do skutku. Nasz dobroczyńca daje nie z serca, lecz pod przymusem, i ma nam za złe, że musiał dać. Ani jedna, ani druga strona nie jest wówczas zadowolona. Dla uniknięcia takich scenariuszy musimy dokładnie wiedzieć, co wchodzi w zakres naszych granic i za co jesteśmy odpowiedzialni.

Uczucia

Uczucia nie mają u chrześcijan dobrej prasy. Używa się w stosunku do nich różnych niepochlebnych określeń, począwszy od „nieistotne”, aż po „cielesne”. Tymczasem doświadczenia życiowe przekonują nas, że wpływ uczuć na naszą motywację i zachowania jest ogromny. Ileż to razy widzieliśmy ludzi postępujących wobec bliźnich zupełnie bezbożnie dlatego właśnie, że zraniono ich uczucia… I ileż osób trafiło do szpitali z objawami głębokiej depresji i myślami samobójczymi właśnie dlatego, że przez całe lata ignorowały własne uczucia…

Uczuć nie wolno ignorować, ale nie należy im także zbytnio ulegać. Biblia mówi jasno, że powinniśmy być świadomi własnych uczuć. Uczucia bywają wspaniałą motywacją dobrych uczynków. Zdjęty litością Samarytanin przyszedł z pomocą Izraelicie (Łk 10,33). Ojciec wzruszył się głęboko na widok powracającego marnotrawnego syna i wziął go w ramiona (Łk 15,20). Samemu Jezusowi wielokrotnie żal było ludzi, do których został posłany (Mt 9,36; 15,32).

Uczucia świadczą o stanie naszych relacji z innymi ludźmi. Po nich możemy poznać, czy sprawy układają się dobrze, czy też pojawił się problem. Człowiek, który czuje do innych sympatię i ciepło, prawdopodobnie ma dobre relacje z ludźmi. Ten, kto odczuwa niechęć i gniew, stoi wobec problemu, który będzie musiał rozwiązać. Najistotniejsze jednak jest to, że odpowiedzialność za emocje ponosi odczuwający, a zatem znalezienie rozwiązania dla jakiegokolwiek problemu, na jaki by wskazywały, wymaga uświadomienia sobie tych uczuć i uznania ich za swoje.

Oceń książkę
Nie ma jeszcze głosów.
Proszę czekać...

Podobne wiadomości

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button