Koniec mnie – Kyle Idleman
O książce „Koniec mnie: Koniec ciebie jest dopiero początkiem…
Czy jesteś czasem zdumiony nauczaniem Jezusa?
Naprawdę chcesz tego, co On?
Naprawdę chcesz tego, co On oferuje?
Kyle Idleman, zdobywca nagród, ujawnia, że kluczem do pełnego życia, które obiecuje Jezus, jest przyjęcie Jego postawionych na głowie dróg. Kyle bada Kazanie na Górze i ujawnia wiele sprzecznych z intuicją prawd z Pisma Świętego, w tym złamanie jako drogę do całości, smutek jako drogę do błogosławieństwa oraz pustkę jako wymóg poznania pełni. Jeżeli zaczniesz żyć zgodnie z tymi paradoksalnymi zasadami, natychmiast odczujesz, w jaki sposób Bóg cię zmienia.
Pełnego, błogosławionego i pełnego życia,
które oferuje Jezus, możesz doświadczyć dopiero wtedy, gdy dojdziesz do końca samego siebie.
Kyle Idleman jest nauczającym pastorem w Southeast Christian Church w Louisville, Kentucky, jednym z największych kościołów w Ameryce. Jest autorem bestselerów: „Więcej niż fan” oraz „Zasada AHA”. Regularnie zwiastuje w kościołach i na konferencjach na całym świecie. Kyle i jego żona, DesiRae, mają czworo dzieci.
„Mądrego, dojrzałego człowieka można poznać po jego rozumie. Im przyjemniejsze są jego słowa, tym bardziej jest przekonujący. Kyle Idleman to jeden ze współczesnych wielkich, młodych nauczycieli. Jest błyskotliwym, współczującym i troskliwym człowiekiem, który przedstawia prawdę zawartą w Piśmie Świętym w świeży, użyteczny i przekonujący sposób”.
Rick Warren, autor książki „Życie świadome celu”
Podtytuł: Tam Gdzie zaczyna się prawdziwe życie przemienione
Wydawca: Wydawnictwo SZARON
Okładka: miękka
Format: 145×205 mm
Liczba stron: 245
Rok wydania: 2016
Autor: Kyle Idleman
Fragment książki „Koniec mnie”
WPROWADZENIE
Siedziałem właśnie w mojej kancelarii, gapiąc się na pusty monitor i przygotowując do napisania tego wstępu, gdy mój asystent przypomniał mi o kilku telefonach, które miałem najpierw wykonać. Postanowiłem, że załatwię to, zanim zacznę pisać. Przy pierwszym telefonie trafiłem na skrzynkę głosową i zostawiłem wiadomość. Drugi nie był już taki łatwy. Miałem oddzwonić do człowieka o imieniu Brian. W swoich notatkach przeczytałem, że kilka tygodni wcześniej zmarł jego półtoraroczny syn. Nie znałem szczegółów, ale jako ojciec czworga dzieci nie potrafiłem sobie wyobrazić takiej straty. Modliłem się, wybierając numer do niego. Brian odpowiedział monotonnym „Halo”.
Przez ostatnie dwadzieścia lat miałem mnóstwo takich rozmów i wiedziałem, że niewiele mogę powiedzieć. Zatem gdy wyraziłem już swój żal związany z jego stratą, pozwoliłem, by w naszą rozmowę wdarła się cisza. Po chwili Brian wypowiedział cztery słowa, na które nie byłem przygotowany. – Odwróciłem się od niego. Po tych słowach nastała jeszcze większa cisza. Potem powiedziałem mu, że nie byłem tego świadomy, i zapytałem, czy chciałby mi powiedzieć, co się stało. Brian opowiedział, że nie wiedzieli z żoną, że ich syn wyszedł na zewnątrz. Tak naprawdę nie mieli nawet pojęcia, że on był w stanie otworzyć drzwi. Słuchając go, zastanawiałem się, jak rodzice mogą przetrwać taką tragedię.
Gdy Brian skończył opowiadać,
przez co przeszli, zadałem pytanie, które w takich chwilach zawsze brzmi niepoważnie: – Jak się czujesz? Wierz mi, wiem, że to nie jest właściwe pytanie. Co on niby ma odpowiedzieć? A jednak wiedziałem, że z jakiegoś powodu zadzwonił do mnie kilka tygodni po tym, co się stało. Zakładałem, że chciał się czymś ze mną podzielić. Gdy już opisał mi to przerażające doświadczenie, zaczął opowiadać o tym, że znalazł Jezusa w taki sposób, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczył. Jego wiara zmieniła się z wiary polegającej na uczęszczaniu do kościoła od czasu do czasu, w ramach tradycji, w wiarę, która pcha człowieka w Boże ramiona w całkowitej desperacji.
Miałem przed sobą otwartą stronę dokumentu, w którym chciałem napisać ten wstęp, i właściwie bez zastanowienia zapisałem to, co on powiedział. – Czuję, jakbym doszedł w moim życiu do miejsca, w którym już nic mi nie zostało i okazuje się, że Jezus po raz pierwszy staje się prawdziwy. Czy pastor wie, co mam na myśli? Czy to jest coś nietypowego? Tak, wiem, co masz na myśli. Nie, to nie jest nietypowe. Gdy doszedł do końca samego siebie, odkrył Jezusa. Pomodliłem się o Briana i jego rodzinę, a potem zakończyłem rozmowę, zastanawiając się, jak wielu ludzi mogłoby powiedzieć, że doświadczyło takiego samego rodzaju pięknej ironii.
Wszedłem na Facebooka
i napisałem następujące słowa: Dokończ zdanie: Jezus stał się rzeczywisty, gdy…
W ciągu kilku godzin otrzymałem setki odpowiedzi. Niektóre z nich były dość ogólne:
‣ Nie mogłem już dłużej udawać, że to ja nad wszystkim panuję.
‣ Musiałem przyznać, że nie potrafię wszystkiego naprawić.
‣ Zrozumiałem, że nie jestem dość silny.
‣ Nie miałem do kogo się zwrócić.
‣ Zawiodłem wszystkich, którzy mnie kochali.
Większość odpowiedzi była konkretna:
‣ Dowiedziałem się, że jestem w czwartym stadium raka i zostały mi trzy miesiące życia.
‣ Odkryłam, że mój mąż ma romans i nigdy nie czułam się tak samotna jak wtedy.
‣ Usiadłem na łóżku z bronią mojego ojca w dłoni, ale przed pociągnięciem za spust pomodliłem się. Nie pamiętam, kiedy ostatnio się modliłem.
‣ Zrozumiałem, że straciłem kontrolę nad swoim uzależnieniem.
‣ W skrzynce na listy znalazłam papiery rozwodowe i wiedziałam, że nie mogę dłużej udawać, że wszystko da się naprawić.
‣ Jezus dotarł do jednego z najciemniejszych miejsc na świecie – do klubu ze striptizem – żeby mi pokazać, jak mnie kocha. Zrozumiałam, że nie ma takiego miejsca, w którym by mnie nie znalazł.
‣ Nie potrafiłem już poradzić sobie z moją depresją.
‣ Po trzydziestu latach zostałem zwolniony z pracy i nie wiedziałem, co robić.
‣ Byłam w ciąży, wysiadły mi nerki, a lekarze namawiali do aborcji. Modliłam się pierwszy raz od dłuższego czasu. Moja córka ma teraz 23 lata.
‣ W końcu przyznałem, że nie byłem na tyle silny, by uratować swoje małżeństwo i skończyć z uzależnieniem od pornografii.
‣ Mój mąż zginął w wypadku samochodowym.
‣ Badanie ultrasonograficzne wykazało, że serce dziecka przestało bić.
A potem przeczytałem jedną odpowiedź,
która zawierała w sobie wszystkie pozostałe. To, co Brian i wszyscy moi znajomi na Facebooku powiedzieli, mogłoby zostać wyrażone w tym jednym prostym zdaniu: Jezus stał się rzeczywisty, gdy… …doszedłem do końca samego siebie. Mimo że większość z nas potrafi wskazać tak istotne wydarzenie, jak wyżej wymienione, „dojście do końca samego siebie” nie jest tylko jednorazową chwilą w życiu. Dojście do końca samego siebie jest codzienną podróżą, którą muszę odbywać, ponieważ to tam objawia mi się Jezus i zaczyna się moje prawdziwe życie z Nim. Dojście do końca samego siebie nie jest łatwą podróżą, ponieważ moje „ja” nie chce tam iść.