Rozmowy z rodzicami – James Dobson
Dr James Dobson jest profesorem pediatrii. W języku polskim ukazało się kilka jego pozycji książkowych. Oto niektóre z nich:
* Co każda żona chciałaby aby jej mąż wiedział o kobiecie
* Co każdy mąż chciałby aby jego żona wiedziała o mężczyźnie
* Miłość na całe życie, Jak zbudować małżeństwo, które przetrwa całe życie
Rozdziały z książki Rozmowy z rodzicami :
1 Życie w rodzinie
2 Nauczanie dzieci życia duchowego
3 Nauczanie dzieci
4 Problemy nauczania w dzieciństwie
5 Wychowanie seksualne w domu i w szkole
6 Dyscyplina wobec niemowląt i małych dzieci
7 Zrozumienie roli dyscypliny
8 Metody dyscypliny
9 Sprawianie lania: kiedy,jak i dlaczego
10 Źródło poczucia własnej wartości u dzieci
11 Rozwijanie poczucia własnej wartości u dzieci
12 Nadmierna opiekuńczość ze strony rodziców
13 Rywalizacja między rodzeństwem
14 Uczenie dzieci odpowiedzialności
15 Nadpobudliwość u dzieci
16 Problemy wieku dojrzewania
17 Pytania nastolatków
18 Poczucie godności własnej u ludzi dorosłych
19 Chrześcijańskie podejście do gniewu
20 Miłość romantyczna
21 Konflikt małżeński
22 Gospodyni domowa
23 Depresja u kobiet
24 Rozumienie napięcia przedmiesiączkowego
25 Jak radzić sobie z przekwitaniem
26 Specyfika mężczyzny i kobiety
27 Istota męskości
28 Seksualizm dorosłych
29 Homoseksualizm
30 Telewizja i przemoc
31 Rozumienie winy
32 Interpretacja wrażeń
33 Na półmetku życia i dalej
34 Dr Dobson mówi na temat rodziny
Fragm. poniżej:
Uczenie dzieci odpowiedzialności
Wskazywał Pan, że świadome nieposłuszeństwo dziecka powinno być traktowane inaczej niż zwykły dziecinny brak odpowiedzialności. Nie jestem pewna, czy rozumiem różnicę pomiędzy tymi dwiema kategoriami zachowań. Czy mógłby Pan to bliżej wyjaśnić?
Umyślna przekora, jak sama nazwa wskazuje, jest świadomym aktem nieposłuszeństwa. Występuje tylko wtedy, gdy dziecko wie, czego rodzice od niego oczekują i jest zdecydowane postąpić dokładnie odwrotnie. Krótko mówiąc, jest to odmowa akceptacji przywództwa rodziców objawiająca się na przykład ucieczką, gdy rodzice wołają, wykrzykiwaniem obraźliwych słów, aktami wyraźnego nieposłuszeństwa itd. Natomiast dziecinna nieodpowiedzialność wynika z zapominania, przypadku, pomyłek, braku możliwości koncentracji przez dłuższy czas, niskiej tolerancji na frustracje i z niedojrzałości. W pierwszym przypadku dziecko wie, że postąpiło źle i sprawdza, co rodzice z tym zrobią; w drugim przypadku dziecko znajduje się nagle w sytuacji, której nie zaplanowało. Jest źle, moim zdaniem, uciekać się do kary cielesnej w celu wpajania odpowiedzialności (chyba że dziecko odmawia przyjęcia jej w sposób świadomy).
W rezultacie odpowiednia reakcja matki lub ojca powinna zależeć wyłącznie od intencji dziecka. Załóżmy, że mój trzyletni synek stoi w drzwiach, a ja mówię: „Ryan, proszę zamknij drzwi.” Załóżmy, że przez niedojrzałość językową dziecko źle zrozumie moją prośbę i otworzy drzwi jeszcze szerzej. Czy ukarzę je za nieposłuszeństwo? Oczywiście nie, chociaż postąpił odwrotnie, niż o to prosiłem. Może on nawet nie wiedzieć, że nie wykonał polecenia. Moja tolerancja jest podyktowana jego intencjami. On naprawdę próbował wykonać polecenie.
Jednakże kiedy poproszę, aby Ryan pozbierał swoje zabawki, a on tupnie małą nóżką krzycząc „Nie!” i rzucając we mnie samochodem — wtedy jestem zobowiązany przyjąć jego wyzwanie. Krótko mówiąc — nigdy fakt, że moje dziecko zostanie ukarane, nie jest tak oczywisty jak wówczas, gdy jestem pewien, że ono samo wie, że na to zasłużyło.
Biblia uczy nas w sposób jasny, że charakterystyczną cechą wszystkich istot ludzkich jest skłonność do buntu i tą skłonnością trzeba się zająć w dzieciństwie, gdy jest ona skierowana przede wszystkim wobec rodziców. Jeśli skłonności tej nie opanuje się w latach dziecięcych, może się ona rozwinąć w ogólny bunt przeciwko wszelkiemu autorytetowi, włączając w to samego Boga. Stwórca ostrzegał nas przed konsekwencjami takiego buntu, stwierdzając w Prz. 29,1 „Człowiek mimo upomnień uparty, nagle dozna klęski — nie ma dla niego lęku”. Dlatego też powinniśmy nauczyć nasze dzieci poddawania się naszemu serdecznemu przywództwu, traktując to jako przygotowanie do późniejszego życia w posłuszeństwie wobec Boga.
Jak powinni postępować rodzice w przypadku dziecięcej nieodpowiedzialności, gdy nie wchodzi w grę ani nieposłuszeństwo, ani bierna agresja?
Dzieci uwielbiają różnego rodzaju gry, szczególnie gdy dorośli biorą w nich udział. Często możliwa jest zamiana nauki w zabawę, która „uczula” całą rodzinę na coś, czego próbuje pani nauczyć. Opowiem, w jaki sposób nauczyliśmy nasze dzieci kłaść serwetki na kolana przed jedzeniem. Przez dwa lub trzy lata próbowaliśmy przypominać im o tym, ale nic z tego nie wychodziło. Następnie wymyśliliśmy rodzinną grę.
Jeśli ktoś z Dobsonów zje cokolwiek przed rozłożeniem serwetki na kolanach, musi iść do swojej sypialni i policzyć głośno do dwudziestu pięciu. Gra jest bardzo skuteczna chociaż ma pewne oczywiste braki. Nie wyobrażają sobie państwo, jak głupio Shirley i ja czujemy się stojąc w pustej części domu i licząc do dwudziestu pięciu, podczas gdy nasze dzieci chichoczą. Szczególnie Ryan nigdy nie zapomina o serwetce i uwielbia złapać resztę nas w momencie, gdy się zagapimy. Siedzi bardzo spokojnie patrząc przed siebie, dopóki pierwszy kęs jedzenia nie zostanie przełknięty. Następnie kieruje się w stronę winnego i pokazując palcem mówi: „Mam cię!”
Przy wielu zagadnieniach związanych z nauczaniem odpowiedzialności (bardziej niż przy zwalczaniu świadomego oporu), należy rozpatrywać gry i zabawy jako ewentualną metodę do zastosowania.
Czy sądzi Pan, że od dzieci powinno się wymagać mówienia „dziękuję” i „proszę” w domu?
Oczywiście tak. Wymaganie używania tych zwrotów jest jedną z metod przypominania dziecku, że to nie jest „świat na niby”. Chociaż matka gotuje mu, kupuje potrzebne rzeczy, daje co trzeba, dziecko musi w zamian przyjąć odpowiedzialność za pewne zachowania. Należy nauczyć je doceniać to, co się dla niego robi, a ten proces zaczyna się od podstawowej uprzejmości w domu.
Mój dziesięciolatek jest chyba najbardziej nieodpowiedzialnym dzieckiem, jakie kiedykolwiek znałam. Nienawidzi pracować i zgubił lub rozbił wszystkie wartościowe rzeczy, jakie kiedykolwiek dostał. Czytałam wiele książek na temat uczenia dojrzałości i odpowiedzialności i staramy się wpajać te cechy . Problem polega na tym, że zbyt często tracę przy dziecku cierpliwość. Krzyczę na niego i wymyślam, że jest głupi i leniwy. Potem wyrzucam sobie ten brak opanowania. Czy moje wybuchy szkodzą jego poczuciu własnej wartości?
Dzieci są zwykle bardzo odporne i większość z nich przyjmuje rodzicielskie wybuchy złości bez pozostawiania urazów w psychice. Właściwie wyrażenie niezadowolenia jest częścią procesu dydaktycznego, który ma doprowadzić dziecko do dojrzałości. Jednakże, jeżeli zdaje sobie pani sprawę, że pani reakcje są często lub zawsze przesadzone, szczególnie gdy w grę wchodzi negatywne określenie dziecka, dobrze byłoby, gdyby pamiętała pani słowa, które ktoś wypowiedział o tym, jak ludzie widzą siebie samych:
„Nie jesteśmy tacy, za jakich się uważamy…
Nie jesteśmy nawet tacy, za jakich nas inni uważają…
Jesteśmy tacy, za jakich sądzimy, że inni nas uważają”
Jest wielka prawda w tym stwierdzeniu. Każdy z nas ocenia to, co sądzi, że inni o nim myślą, a następnie często gramy tę przypisaną sobie rolę. To wyjaśnia, dlaczego mamy często różne twarze w różnych środowiskach. Lekarz może być poważnym profesjonalistą przy swoich pacjentach, będąc opanowany i mądry w ich obecności. Oni „widzą” go takim, więc tak się zachowuje. Tego samego wieczoru jednak ten sam lekarz spotyka się z byłymi kolegami z uczelni, którzy pamiętają go jako starego rozrabiakę. Jego osobowość może się zmienić o 180 stopni między popołudniem i wieczorem, tak że byłby zupełnie nie do rozpoznania przez oniemiałego pacjenta.
Zgodnie z tym stwierdzeniem, pani dziecko podporządkuje się wyobrażeniu, jakie uważa, że pani ma o nim. Jeśli nazywa go pani leniwym i głupim, jego zachowanie udowodni, że ta ocena jest słuszna. Na szczęście działa to również w drugą stronę. Zawsze jeśli jest to możliwe, proszę kontrolować swoje impulsywne reakcje, by być dla dziecka jak najlepszym wzorem. W przeciwnym razie będzie ono starało się dopasować do naszej aktualnej opinii na swój temat.
Wiem! Wiem! Wygląda to łatwo, kiedy się o tym pisze, ale jest trudne do stosowania. Ja również mam trudności z zastosowaniem się do tej rady. Ale możemy przynajmniej spróbować dać naszym niedoskonałym dzieciom to, czego potrzebują od nas — swoich niedoskonałych rodziców.
Czy muszę chwalić swoje dziecko za każdy drobiazg? Czy nie psuje się dziecka, mówiąc mu, że wszystko co robi jest wspaniałe?
Oczywiście nadmierne chwalenie jest niepotrzebne. Mały szybko zorientuje się i pańskie słowa stracą swoje znaczenie. Pomocne jest rozróżnianie dwóch pojęć: pochlebstwo i pochwała. Pochlebstwo jest niezasłużone. To jest to, co mówi babcia, gdy przychodzi z wizytą: „Och! Spójrzcie na moją śliczną małą dziewczynkę! Robisz się co dzień ładniejsza. Założę się, że zawrócisz chłopcom w głowie, gdy będziesz nastolatką.”; „Ojej, jaki z ciebie bystry chłopiec.” Pochlebstwo jest czymś, za co prawisz dziecku komplementy a co nie jest jego zasługą. Pochwała natomiast jest używana dla wzmocnienia pozytywnego zachowania. Powinna być raczej precyzyjna niż ogólna. „Jesteś dobrym chłopcem…” jest stwierdzeniem nie zadowalającym. Lepiej powiedzieć: „Podoba misie, jak posprzątałeś pokój.” Rodzice powinni zawsze szukać okazji do wyrażenia prawdziwie zasłużonej przez dzieci pochwały i unikać pustych pochlebstw.
Dane techniczne:
Tytuł: ROZMOWY Z RODZICAMI
Autor: JAMES DOBSON
Wydawnictwo: Licht der Welt
Rok wydania: 1987
Format książki: 235 x 155 mm
Ilość stron: 431
ISBN: BRAK
Okładka: twarda