Śmierć nie istnieje – Dr Chauncey Crandall
Dotyk nieba – spotkania kardiologa z niewytłumaczalnym. Kres? A może to dopiero początek Twojego życia? Amerykański kardiolog – dr Chauncey Crandall, autor książki „Śmierć nie istnieje”, walczył o życie swoich pacjentów w bogatych klinikach Stanów Zjednoczonych i zapuszczonych chatach Trzeciego Świata. Wysłuchał relacji osób, które wróciły „znad krawędzi”, ale spotkał też tych, którzy znaleźli się już daleko poza nią. Wielokrotnie był świadkiem niewytłumaczalnych uzdrowień, a nawet spektakularnych wskrzeszeń.
Dane
Autor: Chauncey Crandall
Tłumaczenie: Grażyna Waluga
Wydawca: Fronda
Fragment książki
Nauka modlitwy
Jednym z pierwszych pacjentów, za których się modliłem, był pewien były pracownik firmy cateringowej obsługującej Major League Baseball. Cierpiał na niewydolność serca i czekał na dawcę tego organu. Gdyby takowy się znalazł, Earl miał zostać przetransportowany samolotem do centrum medycznego Virginia’s Hunter Holmes McGuire, zajmującego się przeszczepami serca wszystkich amerykańskich weteranów wojennych.
Przez trzy miesiące Earl czekał w naszym szpitalu, utrzymywany przy życiu przez skomplikowaną aparaturę i duże dawki leków. Był tak słaby, że nie mógł unieść głowy na poduszce.
Pewnego dnia, kiedy był szczególnie przygnębiony i obolały, powiedział do mnie: „Doktorze, nigdy nie dostanę serca. Umrę”.
Widząc, jak bardzo cierpi, odpowiedziałem: „Earl, słyszałem, że możemy modlić się za chorych. Czy mogę pomodlić się za pana?”.
Nie wahał się ani chwili.
Nie miałem pojęcia, co powiedzieć, więc pomodliłem się tak, jak modlili się inni: „W imię Jezusa, Panie, uzdrów serce Earla!” (krótkie modlitwy również są uduchowione!).
Następnego dnia Earl siadał. Kilka dni później był w stanie wstać z łóżka. W końcu przestał potrzebować przeszczepu. Serce, które było martwe, ożyło.
Miałem świadomość, że to ani ja, ani moje słowa spowodowaliśmy ten skutek. To moc Boża, uaktywniona przez modlitwę w sposób, jaki tylko On jeden rozumie. Jak modlić się za chorych? Po prostu to robisz i pozwalasz Duchowi Świętemu się prowadzić.
Jak każda umiejętność, i ta doskonali się przez ćwiczenie. To jak nauka przeprowadzania operacji. W medycynie wiele nauczyłem się z książek i ćwiczeń sekcyjnych w laboratorium, a także przez obserwację podczas asystowania przy operacjach wykonywanych przez innych chirurgów. Ale gdy wystąpiłem naprzód i sam własnoręcznie przeprowadziłem operację na żywym pacjencie, moja pewność siebie na tym polu znacznie wzrosła.
Powinieneś jak najbardziej ćwiczyć czytanie i studiowanie Pisma Świętego pod kierunkiem wielkich nauczycieli, obserwując działanie Boga. Ale kiedy tę naukę wprowadzisz w czyn, wówczas dopiero dostrzeżesz największe korzyści. Po prostu wystąp naprzód w wierze – wiedząc, że Bóg jest z tobą – i zacznij to robić. Niebo, poprzez moc Ducha Świętego, poprowadzi cię i obdarzy niezbędnymi umiejętnościami, gdy będziesz tego potrzebował.
Mam to szczęście, że co i rusz przekonuję się o tym, nawet teraz, po tylu latach praktykowania. Nie tak dawno temu do sali operacyjnej przywieziono mężczyznę, któremu pękła żyła płucna. Zostałem wezwany, ale kiedy zobaczyłem fontannę krwi wytryskującą z jego ust, mój zwykle opanowany umysł ogarnął zamęt. Była to jedna z tych rzadkich chwil, kiedy spojrzałem na pacjenta, potem na przyrządy dookoła, i w głowie miałem pustkę! Jedyną klarowną myślą było, aby jak najszybciej odejść od tych noszy i modlić się. Czytanie o tym zajmie ci zapewne kilka sekund. W rzeczywistości wszystko działo się znacznie szybciej; to była taka natychmiastowa, splątana, intuicyjna prośba: Panie, nie wiem, co robić! Co mam robić? Proszę, pozwól mu żyć!
Kiedy ponownie przyjrzałem się sytuacji, poczułem, że wiem, co robić, moje działania były kierowane, jedno po drugim. To nie ja myślałem; byłem kierowany z góry, każdy ruch wyreżyserowany przez umysł i rękę z nieba. Parametry życiowe mężczyzny zaczęły powracać, wróciło ciśnienie krwi, ustabilizowało się tętno… i w cudowny sposób ten człowiek faktycznie przeżył.
Gdyby ta pustka w głowie przydarzyła mi się przed chorobą Chada, wykorzystałbym wszystkie możliwe medyczne sposoby, aby ocalić tego pacjenta, ale wątpię, by przyszło mi na myśl wycofać się na chwilę i zawołać o pomoc. Na szczęście miałem już dostatecznie dużo doświadczenia z modlitwą w innych chwilach konfuzji, aby umieć szukać nadprzyrodzonej jasności. Więc prosiłem o nią w wierze, i niebo mnie wysłuchało.
W taki właśnie sposób powstrzymujemy zamęt i chaos w życiu, nie tylko naszym własnym, ale też i innych: wołamy do nieba i podejmujemy takie działania, jakie dyktuje nam obecność Boga. On pragnie, byśmy w sytuacjach, w których szukamy Jego pomocy, dali z siebie co najlepsze. Cokolwiek wyniknie z naszego posłuszeństwa, zgodne jest z Jego wolą i dzieje się pod Jego kontrolą.
Powyższa historia stanowi fragment książki „Śmierć nie istnieje” wydanej przez wydawnictwo Fronda: http://wydawnictwofronda.pl/ksiazki/smierc-nie-istnieje
Polecamy rozmowę z doktorem w programie Club 700 wokół książki „Śmierć nie istnieje” https://www.youtube.com/watch?v=jd01AqbVSmg&feature=youtu.be